poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział VII

  Kolejny piękny dzień w Londynie. Przyjaciółki były zaskoczone, że drugi dzień z rzędu świeciło słońce, a na niebie nie było żadnej chmurki. Miały pewną teorię, że to znak dla nich, iż spotka je tu coś miłego. I znowu powróciła nadzieja na spotkanie, ale nie rozmawiały o tym. Obie w duchu cały czas myślały jakby to było, gdyby jednak się spotkali. Nawet nie musiały wymawiać tego na głos. Znały się tak dobrze, że jedna wiedziała o czym myśli teraz druga, zresztą nie chciały zapeszać, aby potem za bardzo się nie rozczarować.
 Postanowiły piękną pogodę wykorzystać na odpoczynek nad basenem. Laura jako punkt honoru przyjęła w te wakacje naukę pływania. I na początku próbowała, jednak po tym jak parę razy Mika musiała ją ratować i cały czas asekurować, zrezygnowała i postanowiła przełożyc naukę na kiedy indziej. Teraz obie leżały na leżakach i łapały promienie, aby choć troche się opalić. Dochodziło już południe kiedy przyszła do nich Łucja. Wróciła późno i dopiero teraz postanowiła wstać. Usiadła na brzegu leżaka Laury, oparła głowę na rękach i z uśmiechem oraz rozmarzonym wzrokiem zapatrzyła się w dal. Dziewczyny spojrzały na nią pytającym wzrokiem, trochę zaskoczone jej zachowaniem, ale się nie odzywały. Ich 'opiekunka' również nic nie mówiła, wzdychała tylko, co chwilę nadal nieobecna. W końcu, po około dwóch minutach ciszy, zaczęła mówić:
- Poznałam wczoraj fantastycznego chłopaka. Inteligentny, rozważny i odpowiedzialny, ale zarazem zabawny i czuły... A do tego taki przystojny... - znowu westchnęła.
- A co z Filipem? - zapytała zaniepokojona Laura.
- Ma na imię Liam.- mówiła dalej Łucja, jak gdyby nie usłyszała pytania.
Mika na dźwięk imienia 'Liam' od razu otworzyła usta i już chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymała.
- Ma taki ładny uśmiech i piękne oczy i przede wszystkim styl: marynarka, trampki... Ideał. - znowu rozmarzyła się Łucja. - Ale po co ja wam to w ogóle mówię. - przerwała nagle, wstała i poszła do domu.
- Liam? Tak jak Liam Payne? Wiem, że to niemożliwe, ale co by było gdyby to był ten Liam? - wypaliła zaraz po jej odejściu Mika.
- Nie wiem. Bardziej zastanawia mnie teraz co będzie z Fifciem...
- No, to trochę dziwna sytuacja. Była z nim tak długo, a tu pierwszego dnia w innym kraju znajduje sobie innego. Niby taka poukładana i idealna, a jednak, takie zaskoczenie.
- Wiem Mika, wiem. I dlatego jestem tym tak zaskoczona.
- To może z nią porozmawiaj.
- Myślisz, że będzie chciała mi coś powiedzieć?
- Nie wiem. Przynajmniej spróbuj.
Laura jeszcze chwilę zastanawiała się co robić, ale doszła do wniosku, że rozmowa to jednak najlepszy pomysł.
Poszła do jej pokoju, zapukała, ale nie czekała na zaproszenie tylko weszła i usiadła na łóżku, na którym leżała jej starsza siostra z twarzą zwróconą w kierunku okna. Przez chwilę nic nie mówiły, słychać było tylko słychać głębokie oddechy Łucji. W końcu Laura zaczęła nieśmiało:
- Wiem, że jesteś rozbita i nie wiesz co robić, ale... - nie dokończyła, gdyż Łucja energicznie się podniosła, oparła na łokciach i patrząc siostrze prosto w twarz krzyknęła:
- A co ty możesz wiedzieć?! Przecież nigdy nie miałaś chłopaka!
Laura poczuła się urażona, więc wstała i udała się do drzwi, otworzyła je i stała już na korytarzu, kiedy powiedziała:
- Ja chciałam tylko pomóc...
Laura zeszła na dół do kuchni i wzięła się za robienie obiadu - gotowanie ją odprężało. Lecz nie wtedy. Czuła się zbyt urażona, by móc na czymkolwiek się skupić.
Łucja po dziesięciu minutach od wizyty siostry zeszła na dół, dotarło do niej, że tymi słowami zraniła Laurę. Podeszła do niej, lecz nie wiedziała jak zacząć, ponieważ z trudnością przychodziło jej przepraszanie ludzi - zwłaszcza młodszej siostry. Lecz po chwili wydusiła z siebie:
- Laura, jaa... przepraszam... Naprawdę, szczerze. Nie wiem dlaczego to powiedziałam...
- A ja chyba wiem dlaczego... Ponieważ tak myślisz.
- Laura...
- Nie przerywaj mi, chociaż raz daj mi powiedzieć, to co myślę. - Laura z tymi słowami, z całej siły wbiła nóż w deskę do krojenia. - Dlaczego Ty to robisz?! Zawsze zanim pomyślisz mówisz coś i nie zdajesz sobie z tego sprawy, że możesz kogoś tym zranić! Później raptownie odzywają się w Tobie jakieś ludzkie uczucia i przepraszasz, ale co z tego, jak i tak w dalszym ciągu tak myślisz! - brunetka krzyczała przez łzy. - Ja mam tego dosyć, rozumiesz? Dosyć... - wyszeptała.
- Przepraszam, nie zdawałam sobie z tego sprawy, przepraszam... - Łucja pierwszy raz miała łzy w oczach rozmawiając ze swoją siostrą, dotarło do niej, jaka zawsze dla niej była. Zbliżyła się i mocno ją przytuliła. O dziwo, Laura tego potrzebowała, wtuliła twarz w ramię Łucji i stały tak w milczeniu, lecz tę ciszę przerwała Mika, która wbiegła do kuchni w różowym bikini. Gdy zobaczyła tulące się zawsze wrogie siostry, zdziwiła się.
- Yyyy... coś mnie ominęło? Mam nadzieję, że nie obiad. - zaśmiała się Emila, lecz gdy zobaczyła łzy na twarzach swoich 'współlokatorek', zamilkła.
Łucja odsunęła się od Laury i z uśmiechem na twarzy powiedziała:
- A może chodźmy coś zjeść na miasto, do jakiejś galerii, czy coś?
- Jestem za! - krzyknęła Mika. Będąc już w połowie schodów dodała - Pospieszcie się! Jestem głodna!
   Pół godziny później były już w galerii. Zamówiły jedzenie we włoskiej restauracji 'Sapori Sardi' i delektowały się jakże przyjazną atmosferą. Gdy skończyły posiłek postanowiły przejść się jeszcze po sklepach - "Może akurat coś się trafi" - jak to określiła Mika - fanatyczka zakupów. Gdy tylko wyszły z restauracji, do Łucji zadzwonił tajemniczy Liam, chciał się spotkać, więc siostra Laury przeprosiła przyjaciółki i oddaliła się, mówiąc, że wróci niedługo. Dziewczyny wzruszyły ramionami i pobiegły w stronę sklepów.
Prawie w każdym butiku, Emilia kazała brunetce coś przymierzać. Mika zaprowadziła Laurę do przymierzalni i co chwilę przynosiła jej jakieś ubrania, buty oraz czasem biżuterię. Blondynka chodziła po sklepie i zbierała ubrania, które 'wpadły jej w oko'. Po paru minutach udała się z całą masą ubrań w stronę przymierzalni, stanęła naprzeciwko kabiny, w której znajdowała się Lori, uchyliła kotarę i zaczęła pojedynczo wciskać ubrania, a przy tym mówiła coś pod nosem sama do siebie. Gdy podała ostatnią rzecz, którą trzymała w ręku, kotara się odsłoniła. Zdziwiona Mika zapytała podnosząc wzrok, który 'utkwił' jej w bordowej podłodze.
- Co, już się przeb... - zamilkła. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Otóż centralnie przed nią, stał nikt inny jak Zayn Malik, ten Zayn Malik z One Direction.
- To chyba nie mój rozmiar. - zaśmiał się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
Emila widząc go nie pomyślała i odsłoniła kotarę od przymierzalni obok, łapiąc Zayn'a za ramię, przeciągnęła go energicznym ruchem przez Laurę, która jak się okazało była w kabinie obok. Brunet patrzył na Laurę śmiejąc się jeszcze bardziej, ponieważ oto przed nim stała pół naga dziewczyna. Obserwował ją uważnie, od góry do samego dołu. Gdy Laura zdała sobie sprawę z tego, iż stoi w samej bieliźnie przed Zayn'em Malik'iem, wydobyła z siebie dziwny dźwięk, coś w rodzaju stłumionego pisku i nerwowym oraz dość niezdarnym ruchem złapała za krawędź kotary, by się zasłonić. Zayn śmiejąc się pokręcił głową, oddał ubrania Mice i dodał z uśmiechem:
- Miło było was poznać... w dość dziwnych okolicznościach, ale zawsze. Choć muszę już chyba lecieć. - pomachał blondynce i wyszedł ze sklepu.
Mika rozanielonym wzrokiem odprowadziła bruneta, nie mogła się ruszyć. Nigdy nie myślała, że tak zareaguje spotykając któregoś z nich.
Gdy tylko Laura się ubrała, wybiegła z przebieralni, potrącając ramieniem przyjaciółkę. Emila podbiegła do niej, lecz gdy ta się do niej odwróciła zaczęła krzyczeć, lecz do Miki te słowa nie docierały. Cały czas przed oczami miała swojego idola, którego przed chwilą spotkała. Gdy Lori zauważyła, że przyjaciółka jej nawet nie słucha, 'warknęła', odwróciła się i zaczęła iść. Kiedy blondynka oprzytomniała i zobaczyła oddalającą się Laurę, szybko oddała ubrania ekspedientce, która właśnie przechodziła obok i sama zaczęła biec za przyjaciółką, krzycząc:
- Ale Zayn poszedł tam! - i wskazała przeciwny kierunek, niż ten, w którym szła Laura.
- Nie obchodzi mnie to! - odwróciła się i krzyknęła przyjaciółce w twarz.
- Ale czym ty się tak przejmujesz? Przecież masz ładną figurę i bieliznę i na pewno cię zapamięta! - oznajmiła z powagą Emila.
Gdy blondynka to mówiła, Laura kątem oka zauważyła starszego pana, który akurat przechodził obok kłócących się dziewczyn i patrzył na nie jak na psychicznie chore.
- On chyba był Polakiem. - szepnęła Mika. Po czym obie wybuchły śmiechem. - Przepraszam, nie wiem, co mną kierowało, myślenie mi się wyłączyło... Albo miałam za dużo myśli w głowie. Wiem, że to niczego nie tłumaczy, ale to był Zayn Malik z One Direction, co miałam zrobić? - tłumaczyła się Emila.
- Dobrze, wybaczam ci, ale za to idziemy na kawę i ciastko. - Laura zaczęła iść, lecz po chwili odwróciła się i dodała z zadziornym uśmiechem. - Ale ty płacisz!
    Dziewczyny udały się na najwyższe piętro galerii. Laura nie dała nic powiedzieć przyjaciółce i sama wybrała kawiarnię, do której pójdą. Stanęły w kolejce i czekały.
- Kurcze, szkoda, że Zayn tak szybko zniknął. - dalej lamentowała Mika. - A to mogła być... raczej była taka szansa. - Emila znacząco spojrzała na przyjaciółkę.
- A powiedz mi, że to przeze mnie i nie żyjesz. - powiedziała Laura patrzą na blondynkę z przymrużonymi oczyma.
- Nie skądże... Poproszę dwie kawy latte oraz hmm... te dwa duże kawałki wuzetki. - zwróciła się do ekspedientki, która właśnie obsłużyła klienta przed nimi.
Dziewczyny odebrały zamówienie i pokierowały się na salę ze stolikami. Szły rozmawiając o One Direction i o tym gdzie jeszcze pójdą, by ich spotkać. Lecz w pewnej chwili ich serca zaczęły bić mocniej, ponieważ przy jednym stoliku zauważyły dwóch chłopaków. Jeden miał kręcone, ciemne włosy oraz piękny uśmiech, natomiast drugi siedział tyłem, lecz spod czapki wystawały mu blond kosmyki.
- Czy to...? - Laura wskazała na nich palcem.
- O Matko! Patrzą się! - panikowała Mika.
- Mika, Harry Styles na mnie patrzy! - powiedziała Laura wstrzymując powietrze.
Dziewczyny już miały to nich podejść i poprosić o autograf, zapoznać się, lecz w pewnej chwili Laura poczuła męskie, uderzające do głowy perfumy, następnie ciepły oddech na szyi.
- W ubraniu też wyglądasz ładnie. - powiedział ktoś seksownym, ale zarazem rozbawionym głosem.
Dziewczyny szybko się odwróciły. Za nimi stał Zayn, gdy Mika tylko go zobaczyła upuściła talerzyk z ciastkiem.
- Yyy... Zayn. - Harry podszedł do grupki osób stojącej nad rozbitym talerzem. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale CO?! Jak w ubraniu, a raczej bez, ale co?
- Długa historia...
- A może byś nam przedstawił swoje koleżanki. - Niall wstał od stolika.
- Laura. - pierwsza odezwała się brunetka i podała rękę Niall'owi. - A to jest Emila. - Laura widząc, że przyjaciółka jest zszokowana i nie jest w stanie wydusić z siebie ani słowa, szybko zareagowała.
- Miło mi was poznać. - Harry szarmancko pocałował w rękę najpierw brunetkę, następnie blondynkę.

_______________________________________________________________________________

I oto jest ;) Kolejny rozdział - kluczowy, bo w końcu pojawili się chłopcy :) Przepraszamy za małe opóźnienie, miało być po 5 komentarzach, ale wyszło inaczej - może to i nawet lepiej ;) I chciałyśmy właśnie podziękować gorąco za te wszystkie komentarze :D Podkreślam chciałyśmy, ponieważ chyba nie wszyscy wiedzą, że tego bloga piszą dwie osoby - tak przynajmniej wnioskujemy z komentarzy... To chyba rzadko spotykane, ale nasza współpraca jak na razie układa się pomyślnie, więc to wcale nie jest takie złe :)
Jeszcze raz dziękujemy za komentarze i prosimy o więcej, ponieważ to jest najlepszy sposób motywacji :)
Przypominamy też o blogu znajomej:
Inesserella  Polecamy ;)
Jeśli ktoś chce może nas śledzić na Twitterze, aby być informowanym o rozdziałach :)
Nasz Twitter ;)
Jeśli ktoś jeszcze nie oddał głosu w ankiecie prosimy, aby zrobił to teraz ;)

Następny rozdział po 10 komentarzach :)


sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział VI

 "O matko! Jak to możliwe, że leżę właśnie w łóżku, które stoi w tak pięknym domu, a do tego jeszcze w Londynie. Powiedziałabym, że śnię, ale to niemożliwe... Nigdy w moich snach o UK nie było Łucji. Zawsze tylko ja, Mika i oni... No właśnie, oni. Pomyśleć, że gdzieś tam są, tak blisko. Zayn pewnie jeszcze śpi albo szykuje się przed lustrem, Harry też pewnie jeszcze nie wstał. Liam za to pewnie od dawna już na nogach, w końcu dochodzi 10. Niall albo przekręca się na drugi boczek albo woła o jedzenie, kochany żarłok. A Louis... co on może teraz robić?" - takie pytania chodziły po głowie Laury kiedy obudziła się pierwszego ranka w Londynie. Na początku była trochę zdezorientowana i nie wiedziała gdzie jest, dopiero gdy wyjrzała za okno przypomniała sobie, że właśnie spełniają się jej największe marzenia. Pogoda nie była typowa dla Londynu, świeciło słońce, a po błękitnym niebie co jakiś czas przebiegały białe obłoczki.
- Cudowna pogoda! Wspaniały dzień na zwiedzanie Londynu.- powiedziała sama do siebie i z szerokim uśmiechem wyszła z łóżka.
 Jej pokój znajdował się na końcu długiego korytarza pełnego jednakowych drzwi. Na przeciwko jej pokoju był pokój Emilii, Łucja wybrała sypialnię po drugiej stronie domu. Brunetka zajrzała do pokoju przyjaciółki, ale jej już tam nie było - łóżko pościelone, a światło w łazience zgaszone. Ruszyła więc w kierunku schodów i zeszła na dół. W salonie z głośników wydobywał się głos jakiegoś mężczyzny w podeszłym wieku, który opowiadał o sytuacji gospodarczej Anglii, ale że nikt tego nie oglądał wyłączyła telewizor i ruszyła na dalsze poszukiwania. Po wyłączeniu odbiornika w domu zapanowała idealna cisza co troszkę zaniepokoiło brunetkę. Zajrzała jeszcze do jadalni i drugiego salonu, ale tam też nikogo nie zastała. Pozostawała jeszcze kuchnia i tam w końcu odnalazła przyjaciółkę.
- O, wstałaś wreszcie. Czekałam na ciebie. Zrobisz jakieś śniadanko? - powitała ją Mika.
- A może tak najpierw 'dzień dobry'?
- Dzień dobry. Zrobisz śniadanko?
- A gdzie Łucja?
- Poszła po coś do sklepu, ale nie martw się, masz dużo produktów, z których można zrobić coś dobrego. To zrobisz to śniadanie?
- Czuję się wykorzystywana... Ale niech ci będzie ...
- Też cię kocham.- wyszczerzyła zęby w uśmiechu Mika i wróciła do czytania gazety, która leżała rozłożona na barku.
Laura tylko westchnęła teatralnie i zabrała się do robienia tostów francuskich à la Laura :)
Łucja wróciła akurat kiedy tosty lądowały na stole, zasiadły więc wszystkie razem do stołu i delektowały się pierwszym śniadaniem w Londynie.
- Jednak to dobrze, że tu jesteś, przynajmniej nie umrzemy z głodu. - pochwaliła siostrę Łucja, co nie zdarzało się często.
- Jak miło usłyszeć taką pochwałę z twoich ust, siostro.
- Nie przyzwyczajaj się, ale dobrze gotujesz, to muszę ci przyznać.
- Zgadzam się. Mogłabyś nam gotować, a my chodziłybyśmy na zakupy. Właśnie wpadłam na taki genialny pomysł... Ale on raczej jest zły... - poprawiła się, kiedy zobaczyła wyraz twarzy Laury, która piorunowała ją wzrokiem.- Tak, po głębszych przemyśleniach to jest bardzo zły pomysł. - skończyła, spóściła głowę i wróciła do swojego ostatniego tosta.
Laura już skończyła śniadanie, więc posprzątała po sobie i Łucji. Już miała iść na górę, aby się ubrać, ale zatrzymała się w progu, bo przecież nie miały ustalonych planów na dziś.
- Co dziś zamierzacie robić? - zapytała 'współlokatorki'.
- Ja chyba zrobię sobie spacer po Bond Street i może od razu po Oxford Street. - oznajmiła swoje plany Łucja.
- Chcesz marnować taką pogodę na zakupy?! Zamiast pozwiedzać i zobaczyć Londyn, a ty zamierzasz siedzieć w sklepach?! - naskoczyła na nią Lori.
- Nie bulwersuj się tak. Przecież zanim tam dojadę minę wiele zabytków i zobaczę Londyn, będę chodzić po ulicach i coś tam zwiedzę.
- Nie! Idziemy wszystkie razem zwiedzać Londyn i się nie wykręcisz, bo powiem rodzicom. Na zakupy pójdziemy jak będzie brzydka pogoda. - zarządziła brunetka i ruszyła na górę nie zwracając uwagi na jęki siostry. Kiedy zeszła na dół dziewczyny siedziały na kanapie. Łucja przeglądała przewodnik po mieście, który dostały od rodziców na lotnisku, a Mika szukała ciekawych kanałów w telewizji, miała nadzieję, że znajdzie jakiś muzyczny, ale na razie na to się nie zanosiło.
- Ja jestem już gotowa, widzę że wy też, więc chodźmy. Zamówiłam już taksówkę, zaraz powinna być.
Dziewczyny podniosły się z kanapy i ruszyły za Laurą. Mika z dużym entuzjazmem, Łucja z trochę mniejszym, można powiedzieć z nikłym.
Kiedy były już w taksówce zaczęły planować co najbardziej chcą zobaczyć. Postanowiły, że zaczną od najważniejszego - Big Ben'a. W następnej kolejności był Trafalgar Square, potem obiad w Nando's (Łucja na początku nie chciała się zgodzić, ponieważ wiedziała dlaczego wybrały akurat to miejsce, ale po wielu namowach się zgodziła). Następnie zaplanowały zobaczyć Pałac Buckingham, wrócić nad Tamizę i przejść na drugą stronę, aby dostać się na London Eye. Dziewczyny cały czas chodziły i rozglądały się na wszystkie strony, miały nadzieję, że gdzieś ich spotkają, że jakimś cudem... Chciały chociaż ich zobaczyć, dlatego za każdym razem kiedy jadły obiad, a drzwi do restauracji się otwierały one spoglądały w tamtym kierunku z nadzieją i za każdym razem czuły się rozczarowane. Łucja oczywiście nie powstrzymała się od kilku zgryźliwych komentarzy na ten temat, ale one nie zwracały na nią uwagi, cały czas żyły nadzieję, która minęła po trzech godzinach zwiedzania stolicy. Potem skupiły się tylko na zwiedzaniu. Emilia oczywiście cały czas chodziła z aparatem i robiła zdjęcia wszystkiemu co możliwe, a Lori tym wszystkim się zachwycała chodząc jak zaczarowana po ulicach. Łucji też udzielił się ich nastrój i z uśmiechem, co chwilę dzieliła się z dziewczynami ciekawostkami na temat miejsc, które zwiedzały. Podczas 40 minut spędzonych na London Eye planowały co będą robić jutro. Wszystkie muzea i tym podobne zostawiły na czas pogorszenia pogody, oczywiście zaraz po tym zarezerwowanym na zakupy.
Do domu wracały stosunkowo wcześnie, około 17 były już w połowie drogi do domu.
- I czy nie lepiej było spędzić ten dzień z nami na zwiedzaniu, niż samotnie w sklepach? - zapytała lekko sarkastycznie Laura.
- Niech ci będzie, przyznam ci rację, że to był dobry pomysł, żeby dziś pozwiedzać.
- A widzisz... Warto czasem posłuchać młodszej siostry. A jakie plany na wieczór?
- Spać... Ja nie mam siły na nic. Biorę gorącą, długą kąpiel i idę spać... Zajżyj do mnie potem, żeby się nie okazało, że postanowiłam to zrobić jednocześnie. - takie plany na ten wieczór miała Mika, zrozumiałe po kilkugodzinnym zwiedzaniu.
- Dobrze, nie martw się, nie pozwolę ci się utopić w wannie. To jeszcze mogę obiecać, gorzej by było gdybyś potrzebowała mojej pomocy w basenie... Oj wtedy byłoby gorzej. - zauważyła z udawanym grymasem, ale zaraz potem zaczęła się śmiać. - A ty co planujesz, siostrzyczko?
- Jak rano poszłam do sklepu to mijałam jakiś klub. Tak sobie pomyślałam, że może tam dziś wpadnę... I chyba tak też zrobię
- Mogę iść z tobą?
- Oszalałaś? Nawet by cię tam nie wpuścili i nie możesz przecież zostawić Emilii samej w domu.
- A ty możesz nas zostawić?
- To nie to samo. Wtedy będziecie we dwie i będzie wam raźniej. W ogóle to nie raz zostawałyście same w domu, więc nie kombinuj.
- Ale...
- Nie ma żadnego 'ale'. Zostajecie w domu, a ja idę.
Laura nie była zadowolona z tej decyzji, natomiast Mice było to obojętne, ona myślała teraz o ciepłym łóżku i odpoczynku. Dlatego kiedy tylko dojechały do domu i weszły do środka od razu pobiegła na górę i zamknęła się w łazience. Łucja zrobiła to samo, tylko z innym skutkiem - ona wyszła z niej w pełnym makijażu, w ulubionej sukience i szpilkach, a Emila świeżo po kąpieli i w piżamce. Laura spędziła ten czas przed telewizorem jednocześnie przeglądając zdjęcia, które zrobiła jej przyjaciółka.
- Ja już wychodzę. Gdyby coś się działo to dzwoń... I nie, to że nie ma nic ciekawego w telewizji to nie jest powód, żeby alarmować całe miasto.
- Ha ha ... - zaśmiała się sucho brunetka, wyłączyła telewizor i ruszyła na górę, kiedy była już w połowie schodów rzuciła tylko: - Baw się dobrze. - i chwilę potem zniknęła za drzwiami swojej sypialni.

______________________________________________________________________________

Tak jak obiecałyśmy jest kolejny rozdział. Dziękujemy za wszystkie komentarze i prosimy o następne :)

Mamy też małą prośbę... Gdybyście mogły zajrzeć na bloga naszej znajomej. Dopiero zaczyna, ale jak ją znamy to będzie całkiem fajny. Uprzedzamy, nie jest o 1D, tylko o modzie. Zachęcamy do odwiedzenia i z góry dziękujemy ;)
Inesserella.
Kolejny, VII rozdział, pojawi się po minimum 5 komentarzach.
P.S. Mamy jeszcze jedną prośbę: oddawajcie swoje głosy w ankiecie z boku. Chcemy wiedzieć ile osób czyta nasze opowiadanie :)

środa, 6 czerwca 2012

Rozdział V

   Przygotowania do wyjazdu trwały pełną parą. Przyjaciółki nie myślały na razie o niczym innym, jak o tym co zabiorą na ten wakacyjny wyjazd. Chociaż każda z nich miała już spakowaną walizkę pełną samych ubrań, nadal czuły niedosyt. Dlatego prawie każdy dzień, aż do wylotu, spędzały na zakupach. Łączyły przyjemne z pożytecznym, przynajmniej tak im się wydawało, ponieważ obie uwielbiały zakupy,  a w Londynie musiały się jakoś prezentować - w końcu to jedna ze światowych stolic mody. Tą pożyteczną częścią był fakt, że całe dnie spędzały w centrach handlowych i nie musiały myśleć o tym, że będą cały czas pod czujnym okiem "pani Doskonałej" - chodzi tu oczywiście o Łucję. Nie zaprzątały sobie tym głowy, wolały skupić się na lepszych aspektach tego wyjazdu. Wiedziały już, że chłopcy spędzą całe wakacje w Londynie, co jeszcze bardziej podsycało ich radość, którą Łucja gasiła z każdą możliwą okazją.
Był właśnie wieczór przed ich wylotem. Wszystkie były już gotowe - spakowane walizki stały obok drzwi, a bilety leżały na szafce koło domofonu. Laura z Emilią siedziały właśnie w pokoju brunetki i przeglądały ostatnie wiadomości o 1D. Dowiedziały się m.in.: że niedawno wylądowali, wsiedli do samochodów i oficjalnie rozpoczęli wakacje.
- Ciekawe co będą robić przez ten cały wolny czas. - zastanawiała się Mika.
- Pewnie imprezować, jak to oni potrafią. - westchnęła Lori. - Miejmy nadzieję, że nie będzie tak, że my przyjeżdżamy, a tu się okazuje, że wybrali ciepłe kraje, bo w Londynie za często pada.
- Wypluj te słowa i nawet tak nie mów! - skarciła ją z udawaną powagą przyjaciółka. - Jeszcze by tego brakowało. Wtedy na pewno byśmy było skazane na łaskę i nie łaskę twojej siostry.
- Oj Mika, przemawia przez nas pesymizm, a tak być nie może. Nie może!
- No! Jimmy protested! - krzyknęła Emila i uderzyła ręką w biurko, na co obie wybuchnęły niepohamowanym  śmiechem.
- Dlaczego tak krzyczycie?! Ludzie próbują tu spać! - wbiegła do pokoju Łucja.
- Puka się. - odpowiedziała ostrym tonem Laura.
- Zapukałabym gdybyście tak nie krzyczały. Wy nie macie szacunku do mnie, to ja go nie mam do was.
- A kto ci takich bzdur naopowiadał, dziecino. - droczyła się z nią młodsza siostra. - My nie mamy szacunku do ciebie?
- Tak się zachowujecie. Ja próbuję zasnąć, ale nie mogę, bo oczywiście z pokoju obok dobiegają jakieś wrzaski. Nie wiem dlaczego, bo wy też powinnyście iść już spać, a nie szaleć do późna w nocy.
- Ale nie ma jeszcze ciszy nocnej. - wtrąciła Emila.
- Ale jutro musimy wcześnie wstać, więc radziłabym ci iść już do domu i położyć się.
- Mika śpi dziś u nas i może ci się to nie spodoba, ale będziemy siedzieć tak długo jak nam się będzie chciało.
- I pewnie będziecie marzyć o spotkaniu tych pedałków. Żebyście się nie zdziwiły... Ale czekaj, już to widzę jak idziecie po ulicy, a oni podchodzą do was, tak po prostu, tak im się spodobałyście, a co, jak marzyć to marzyć... I wybuchają jakieś romanse, wszystko dobrze się układa, wyznajecie sobie miłość, oni obdarzają was drogimi prezentami, zabierają do drogich restauracji i będziecie razem już na zawsze... Cóż za przepiękna perspektywa na życie. - westchnęła Łucja. - Szkoda tylko, że taka niemożliwa do spełnienia. - ucięła swój monolog z miną, której używała zawsze, gdy mówiła jakąś zgryźliwą uwagę w czyimś kierunku.
Dziewczyny przez chwilę milczały, nie dlatego, że myślały nad tym co powiedziała im Łucja, bynajmniej. Patrzyły się na nią z lekką złością, ale zarazem z ironią. Całą jej wypowiedź wysłuchały z uniesioną brwią i uśmiechem, który pojawiał się zawsze kiedy Łucja "przemawiała". Złość również pojawiała się dość często, zawsze kiedy mówiła ona o One Direction, ponieważ ciągle mówiła o nich coś niepohlebnego. Najczęściej padało sformułowanie "pedałki", choć pojawiały się również inne. Dziewczyny już się do tego przyzwyczaiły, choć nieraz próbowały nauczyć jej akceptacji, jednak po niej te próby spływały jak po kaczce, więc dały sobie spokój.
- Może najlepiej będzie, jak już pójdziesz spać. - powiedziała spokojnym tonem Laura, choć naprawdę chciała wybuchnąć.
- Zastanówcie się nad tym co wam powiedziałam. Nigdy ich nie spotkacie i nie poznacie, a już na pewno nie tak dobrze, żeby z nimi być.
- Skończ już i idź spać! - tym razem już nie udało się spokojnie. Laura miała tego dosyć, dlatego krzyknęła.
- Uświadom to sobie...
- Mamo! Zabierz ją stąd! - krzyknęła w głąb domu.
Pani Marta pojawiła się natychmiast i stanęła w drzwiach obok Łucji.
- Co się stało? - choć tak naprawdę przeczuwała, o co może chodzić.
- One myślą, że spotkają w Londynie tych pedałków. - odpowiedziała szybko Łucja.
- Nie mów tak o nich. - wycedziła przez zęby brunetka. - Zabierz ją stąd, bo mnie denerwuje. - te słowa skierowała do mamy lekko płaczliwym tonem.
- Łucja, daj im pomarzyć. - westchnęła pani Marta i pociągnęła starszą córkę za sobą na dół do kuchni.
- Dzięki mamo. Fajnie jest mieć w tobie wsparcie. - rzuciła Laura z lekką urazą.
Mika przez ten cały czas się nie odzywała, obserwowała całe zajście z boku. Ona nie miała takich problemów, ponieważ była jedynaczką. Czasami tego żałowała, ale po każdych odwiedzianach u którejś z koleżanek, dziękowała Bogu, że nie musi się z nikim kłócić o pilota. Teraz również w duchu cieszyła się, że nie ma rodzeństwa.
Podeszła po cichu do drzwi, zamknęła je,  a potem się oparła i spojrzała na przyjaciółkę.
- Pomyśli co będzie w Londynie... - szepnęła.
- Jakoś nie chcę o tym myśleć. Zresztą, skończmy ten temat na dziś i chodźmy spać, bo jutro trzeba wcześnie wstać.
Laura wyłączyła komputer, ominęła przyjaciółkę i poszła do łazienki. Mika była już wykąpana, więc położyła się do łóżka i szybko usnęła.

*            *            *

Lotnisko, 7:02

   Do wylotu zostało jeszcze pół godziny. Wszyscy byli już na miejscu. Dziewczyny były jeszcze trochę zaspane, ale to nie przeszkadzało im w ekscytowaniu się z powodu wylotu. Na ich twarzach gościły szerokie uśmiechy, Łucja była w swoim codziennym nastroju, natomiast rodzice nie byli tacy szczęśliwi. Pani Marta i pani Alicja przeżywały to najbardziej. Zapłakane oczy, łzy na policzkach oraz chusteczki w rękach - tak właśnie wyglądały kiedy żegnały się z córkami, tylko na chwilę pojawiały się uśmiechy. Wiedziały, że córki są szczęśliwe, więc nie chciały psuć chwili przez wylotem swoim płaczem. Filip również był na lotnisku. Pożegnał się z dziewczynami, bardziej czule z Łucją i gdzieś zniknął.
- Dobrze się tam zachowujcie, nie szalejcie za bardzo i nie wydajcie wszystkich pieniędzy. - upomniał dziewczyny tata Emilii i przytulił wszystkie po kolei.
- Daj spokój, niech się nacieszą młodością. W końcu nie co rok wyjeżdża się do Londynu. Bawcie się dobrze dziewczyny i nie ograniczajcie się, od tego są wakacje. - powiedział pan Janusz i je uściskał.
W tym samym momencie głos z głośników poinformował o odprawie dla lotu do Londynu. Wszyscy pożegnali się jeszcze raz i cała trójka ruszyła do odprawy.
W samolocie były chwilę przed wylotem, zajęły miejsca i od razu zapięły pasy. Wystartowali o czasie. Pierwsze dwie godziny lotu przespały, a następne przesiedziały ze słuchawkami w uszach nucąc pod nosem wszystkie piosenki 1D. Łucja patrzyła na nie co chwilę z lekką irytacją, jednak nic nie powiedziała. W końcu przestała zwracać na nie uwagę i zagłębiła się w lekturze.
Tak właśnie spędziły ostatnie chwile przed lądowaniem, podczas którego emocje wzięły górę. Przyjaciółki ściskały się za ręce i powstrzymywały przed atakiem pisku i wrzasku. Lądowanie przebiegło dobrze, a kiedy tylko drzwi się otworzyły obie wybiegły i tym razem już się nie powstrzymywały - zaczęły skakać i piszczeć z radości. Łucja zaraz do nich podeszła i zaczęła je uciszać, choć sama w duchu też była podekscytowana. Gdy dziewczyny już trochę ochłonęły, zabrały bagaże i ruszyły do wyjścia. Punktualnie w południe wyszły z lotniska i wsiadły do taksówki. Łucja podała kierowcy adres i ruszyli w kierunki centrum. Jak się okazało ich dom jest po drugim końcu miasta, więc podczas podróży mogły zobaczyć wiele zabytków. Przylgnęły do szyb i podziwiały Londyn. Nie mogły uwierzyć w to, że to się dzieje naprawdę. Sam przejazd przez miasto był dla nich dużym wydarzeniem, a myśl o tym, że niedługo będą chodzić tymi ulicami była dla nich na razie odległa. Łucja siedziała z przodu, obok kierowcy i z uśmiechem na twarzy planowała jakie sklepy odwiedzi najpierw. W takim nastroju minęła im droga do domu wujka Michała. Gdy tylko minęły pierwsze domy na ulicy, na której miały mieszkać, wiedziały, że to nie będzie zwykły dom.
Gdy tylko taksówka zaparkowała przed wejściem, we trzy od razu wyskoczyły z samochodu i nie mogły uwierzyć własnym oczom. Dom był przepiękny, a ogród wokół zapierał dech w piersiach. Laura i Emila zostawiły Łucję z walizkami, a same pobiegły na tył domu. Tam ich oczom ukazał się wielki basen. Laura porwana emocjami podskoczyła ze szczęścia i zaczęła biec w kierunku basenu. Już chciała wskoczyć, lecz blondynka powstrzymała ją okrzykiem:
- Przecież ty nie umiesz pływać, wariatko! - Mika zanosiła się śmiechem.
Laura podbiegła do przyjaciółki łapiąc ją za rękę i pociągnęła w kierunki frontowych drzwi ich tymczasowego domu.
Łucja krzątała się w kuchni, a ona od razu pobiegły na górę. Całe popołudnie spędziły na rozpakowywaniu. Gdy skończyły był już wieczór. Nigdy nie myślały, że rozpakowywanie może być tak męczące, dlatego postanowiły wcześniej pójść spać, ponieważ przez nimi pierwszy, oficjalny dzień w Londynie...

_________________________________________________________________________________

Po pierwsze: Dziękujemy za komentarze, za miłe słowa, za dodawanie się do obserwujących ;*
Po drugie: Przepraszamy za opóźnienie, ponieważ mamy mały problem z przełożeniem naszej fantazji na papier. Ale w długi weekend postaramy się nadrobić dwoma rozdziałami. :)

Liczymy na taką samą ilość komentarzy co w poprzednim rozdziale... choć nie obraziłybyśmy się gdyby było ich więcej ;)