środa, 23 maja 2012

Rozdział IV

29 czerwiec - koniec roku szkolnego 
   
  Nareszcie nadszedł ten piękny dzień - zakończenie roku szkolnego. Świadectwa zostały już rozdane, ale nikt jeszcze nie poszedł do domu. Wszyscy stali w kilku grupkach i rozmawiali, zdawali sobie sprawę, że większości z tam obecnych nie zobaczą przez najbliższe kilka lat, a może nawet już nigdy. Najczęstszym tematem rozmów było wymarzone liceum lub wakacyjne plany. Dziewczyny tworzyły grupę, która rozmawiała na ten drugi temat, ponieważ o miejsca w swoich upragnionych liceach nie musiały się martwić. Dobre wyniki z egzaminów oraz oceny na świadectwie sprawiły, że przyjaciółki nie musiały się obawiać o dostanie do dobrej szkoły. Dlatego właśnie rozmawiały z koleżankami o wakacjach. Większość z nich wybrało obozy, kilka wybierało się gdzieś z rodzicami, tylko Mika i Lori nie miały sprecyzowanych planów.
- A gdzie wy się wybieracie? - dopytywała Zuza.
- My... Jeszcze dokładnie nie wiemy. - powiedziały razem przyjaciółki.
- Chciałyśmy ruszyć na podbój Londynu, jednak rodzice nie są przekonani co do tego pomysłu. - dodała Laura.
- Dlaczego?
- Uważają, że jesteśmy za mało odpowiedzialne. - wytłumaczyła Emila.
- Nie wierzą w was... - wtrąciła inna koleżanka.
- Więc jeśli nie Londyn to co? - znowu dopytywała Zuza.
- Tego jeszcze nie wiemy, bo nadal wierzymy, że jednak zmienią zdanie...
- Warto mieć marzenia i uśmiechem... - zaczęła nucić Mika, przez co Laura spiorunowała ją wzrokiem.
- Pojedziemy do Londynu! Zobaczysz, musimy. - mówiła do blondynki, choć to bardziej siebie chciała przekonać tymi słowami.
W tym momencie telefon brunetki "przemówił" - Vas happenin' - na co obie od razu zareagowały śmiechem. Laura ze zdziwioną miną odczytała sms'a i zwróciła się do Emili:
- Mika, to dziwne, ale moja mama właśnie napisała, że czekają na nas u mnie w domu.
- Na nas? Czyli na mnie i na ciebie? Moi i twoi rodzice?
- Tak, tak napisała mama.
- Może chcą wam powiedzieć, że lecicie do Londynu - zaśmiała się Zuza.
- Wątpię... - odparła sceptycznie Laura i poszła za Emilą, która szła już w stronę przystanku autobusowego.

*              *               *

   W drodze do monu obie zastanawiały się o co może chodzić, siedziały zadumane aż w końcu Emilię "olśniło":
- Ty... Ja chyba wiem co jest grane. - zaczęła z przerażeniem na twarzy.
Laura spojrzała na nią zdezorientowanym wzrokiem.
- Ja ci tego nie mówiłam, bo myślałam, że to mało ważne, ale ostatnio jak szukałam czegoś na biurku mojego taty znalazłam broszurę reklamującą obóz przetrwania w górach. Las, dzika przyroda, ROBAKI i ty - sam na sam z tym wszystkim - Emila aż wzdrygnęła na samą myśl o tym.
- To faktycznie podejrzane. Gdyby mój tata miał coś takiego na biórku to bym się nie zdziwiła, ale twój?
- No właśnie... - westchnęła Emila, a potem dodała z przerażeniem - ale ja nie chcę jechać do lasu. Przecież ja sobie tam nie poradzę, no gdzie, ja?! Ty to dasz jakoś radę, ale ja tam zginę!
- Nie lamentuj! Może być fajnie. - odpowiedziała z uśmiechem brunetka.
Z chwilą kiedy wypowiedziała te słowa, twarz Emili z przerażonej zmieniła się w wściekłą.
- O, nasz przystanek! Wysiadamy! - Laura chcąc uniknąć gniewu przyjaciółki wybiegła z autobusu.
Chwilę potem stały już pod domem Laury.
- Jak gdyby nigdy, nic Mika.
- Jak gdyby nigdy, nic... - powtórzyła po niej blondynka. 
Wzięły głęboki oddech i przekroczyły próg domu Laury. Weszły do salonu niepewnym krokiem, gdzie czekali na nie rodzice.
- Nareszcie jesteście! - z uśmiechem przywitała je pani Marta - mama Laury.
- Podobno nie macie planów na wakacje - wtrącił pan Krzysztof - tata Emili - więc mamy dla was niespodziankę... - nie dane było mu dokończyć, gdyż Mika nie wytrzymała napięcia i wybuchła:
- Tato ja nie chcę tam jechać! Już wolę całe wakacje spędzić w Warszawie.
Dość zaskoczeni rodzice popatrzyli zdziwionym wzrokiem na córki.
- Ale myśleliśmy, że zawsze chciałyście polecieć do Londynu. - zauważył pan Janusz - tata Laury.
- To było wasze marzenie. - dodała pani Alicja - mama Emili.
Laura pierwsza oprzytomniała po tych słowach i jeszcze bardziej zszokowana krzyknęła:
- Co?! Londyn? Jaki Londyn?!
- To w lesie są londyny? - palnęła głupio Emila.
- Czy ty się dobrze córciu czujesz? - zaśmiała się pani Alicja.
- Mika, co ty wygadujesz?! Chodzi o Londyn, Londyn, Milkshake City, Nando's, London Eye, One Direction i te sprawy - Laura spojrzała na rodziców "wielkimi oczyma" - One Direction!!! - krzyknęła.
- A te jak zwykle o jednym. - przewróciła oczami pania Marta.
- O matko, ale wy serio? Chcecie nas wysłać do Londynu? - dopytywała Laura.
- Tak, i to na CAAŁŁEE wakacje. - podkreślił pan Janusz.
- Wiecie dziewczynki, wasze dobre wyniki oraz oceny trzeba czymś nagrodzić. - odezwała się mama Miki.
Przyjaciółki nie posiadały się ze szczęścia, ich największe marzenia miały ujrzeć światło dzienne, wejść w realia. Być może, to w te wakacje mogły mieć szansę poznania ich ulubionego zespołu, poznania jakiejś części ich życia.
- O rany, Mikuś, będziemy w Londynie! I to razem, we dwie, jak w naszych...
- Twoich, Laura, twoich. - przerwała jej blondynka ze śmiechem.
- Okej, niech ci będzie, moich snach, ale ważne, że we dwie... - Laura przytuliła przyjaciółkę.
- Tu macie bilety. Lecicie za pięć dni. - pan Janusz wstał z kanapy i szedł w stronę tulących się dziewczyn. Lecz, gdy tylko Laura usłyszała słowo "bilety", zaraz odskoczyła od przyjaciółki, podbiegła do taty i wyrwała mu je. Dziewczyny z niepohamowaną euforią zaczęły skakać i przekrzykiwać się - jedna przez drugą.
- A co będzie jak powiemy im o mieszkaniu? - zapytała retorycznie pani Alicja.
- M-m-mieszkanie? - zapytała z niedowierzaniem Mika.
- Oj Alu, nie wprowadzaj je w błąd - zaśmiała się pani Marta - przecież to nie jest mieszkanie, tylko taka jakby mniejsza willa.
Dziewczyny nie wiedziały, czy mają się śmiać, czy może płakać. Lecz zdecydowały się na tę drugą opcję, z tym, że były to łzy szczęścia. Gdy tylko troszkę emocje opadły, Laura zapytała:
- Ale jaka willa?
- Willa wujka Michała. On się wyprowadził do L.A. a dom w Londynie stoi pusty, więc... - pan Janusz z kieszeni spodni wyjął pęczek kluczy. Laura nie wiele myśląc w tym momencie, wręcz rzuciła w blondynkę biletami i złapała klucze.
- Ha! Ja mam klucze do naszej willi!
- Ale Kochanie, kluczy są dwa zestawy. - zaznaczyła pani Marta.
- To kto ma drugie?
- O nie... - wyszeptała Emila patrząc z przerażeniem na bilety, które trzymała w rękach. - Chyba wiem, kto ma drugie klucze...
- Kto? - zapytała szeptem, brunetka.
- Trzy bilety...
- Trzy bilety mają klucze? - zapytała skołowana Laura.
- Nie, trzy bilety do Londynu.
- A co, wy myślałyście, że puścimy dwie szesnastoletnie, nieodpowiedzialne dziewczyny na całe wakacje do Londynu, same? - zdziwił się pan Krzysztof.
- Yyyy... myy... - zaczęły - Ale to kto z nami... O nie... - ich wypowiedź przerwał hałas dobiegający z holu.
- Heeejjj!  - usłyszały głos Łucji - siostry Laury.
Gdy się odwróciły, tuż za nimi stała wysoka brunetka w okularach przeciwsłonecznych, a obok niej stało pięć walizek.
Laura gwałtownie odwróciła się do rodziców.
- Ale tato, Łucja? Serio to musi być Łucja?
- Kochanie, ona jest twoją siostrą, odpowiedzialną siostrą i z wami pojedzie.
- Co?! - krzyknęły razem przyjaciółki.
- Ale mamo... - lamentowała Laura. Mika starała się nie odzywać, gdyż w sprawie Łucji nie miała co dyskutować, wtedy jej zdanie się nie liczyło.
- Oj, Laura... - w końcu wtrąciła się do tej pory milcząca blondynka - ważne, że to Londyn.
- Emilka ma rację, a Łucja i tak z wami pojedzie, to już ustalone. - oznajmiła stanowczo pani Alicja.
- Zobaczycie, będzie fajnie - powiedziała Łucja podchodząc do dziewczyn - Będziemy się świetnie bawić. - dodała, a na jej twarzy pojawił się "doklejony" uśmiech.
Dziewczynom pomysł o zabraniu Łucji się nie podobał, ponieważ ją znały i wiedziały, że te wakacje spędzą pod rządami zawsze perfekcyjnej, starszej siostry. Lecz z drugiej strony to miały być całe wakacje w Londynie. Tyle do zwiedzenia, zobaczenia, poznania... Właśnie, poznania, mogły ich spotkać, zaprzyjaźnić się z nimi, albo coś więcej...

________________________________________________________________________________

Czwarty rozdział jest, przepraszamy, że tak późno, ale wypadło nam parę spraw i blog zszedł na dalszy plan. A i prosimy po przeczytaniu o dodawanie komentarzy.
Następny rozdział niedługo, jak będzie minimum 5 komentarzy ;)
P.S. Jeżeli chcecie być informowane o następnych rozdziałach śledźcie nas na TT  
https://twitter.com/#!/Mika_Lori ;)

środa, 9 maja 2012

Rozdział III


- Kochani! Budzimy się! Za chwilę będziemy już w Wenecji, tam spędzimy pięć godzin, potem ruszamy do Florencji, tutaj zaczynamy od obiadu i będziemy aż do 18. Następnie jedziemy do pensjonatu, a Rzym zostawiamy na jutro. Co wy na to? Jakieś pytania? –przypomniał plan wycieczki główny organizator- nauczyciel geografii- pan Tomasz.
- Co będzie na obiad? – to pytanie padło z tyłu autokaru, a autorem był nie kto inny jak Szymon.
- Jak to co? Włoska specjalność- pizza!
- A o której będzie ten obiad?- tym razem pytanie padło z ust Emilii.
- Około 14.30.
- Uuu… To trochę późno.- powiedziała już ciszej- A ja jestem już trochę głodna i mam ochotę na pizzę.
- Ty jesteś jak Niall! Tylko byś jadła! Forever hungry… -krzyczała Laura- Jak tak można jeść i nie tyć?
W odpowiedzi Mika wzruszyła tylko ramionami, po chwili zanurkowała pod siedzenie w poszukiwaniu czegoś dobrego w plecaku, na co Laura tylko głośno westchnęła , założyła słuchawki na uszy i nucąc ‘Stole my heart’ podziwiała krajobraz Italii.

*             *             *
Pierwszy dzień wycieczki zrobił na wszystkich duże wrażenie, ale najlepsze było jeszcze przed nimi. Na razie jednak wszyscy odpoczywali. Po kolacji wyszli na taras z widokiem na morze, natomiast dziewczyny miały w planach bardziej aktywne spędzenie wieczoru niż leżenie na leżakach. Mika nie mogła się powstrzymać przed robieniem zdjęć, a plaża, morze i zachód słońca, to wszystko czego  fotograf może chcieć. Kiedy więc Emila poszła po aparat, Lori czekała na nią przy zejściu na plażę. Zauważył ją Szymon i wykorzystując sytuację, że jest sama, podszedł do niej.
- Hej. Masz jakieś plany, bo tak sobie pomyślałem, że może nadrobilibyśmy ten spacer, który niestety się nie odbył?
- Właściwie to miałam iść z Miką.
- Proszę. Emilia się nie obrazi, a ja owszem, jeśli znowu mnie zbędziesz.
Laura już chciała się wykręcić, jednak chłopak ją ubiegł:
- Nie ma żadnego ‘ale’ i nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. Chodź, zobaczysz będzie fajnie.
- No dobrze.
I poszli na spacer. W czasie kiedy oni chodzili po brzegu Emilia zeszła na plażę sama, na początku szukała Laury, jednak potem skupiła się już tylko na zdjęciach. Szła w kierunku skał, tych samych, na których siedzieli Laura i Szymon. Ona jednak nie wiedziała kto to, zrobiła zdjęcie i dopiero kiedy podeszła bliżej rozpoznała osoby. W pewnym momencie Szymon nieśmiało zbliżył twarz do Laury, chcąc ją pocałować, jednak ona się uchyliła od tego pocałunku. Mika już tego nie widziała, gdyż zawróciła do hotelu, aby im nie przeszkadzać.
Kiedy Laura wróciła Emilia już czekała siedząc na łóżku i oglądając zdjęcia.
- Co robisz? – powitała ją przyjaciółka.
- Gdzie byłaś? – zignorowała jej pytanie.
- Na spacerze.
- Z kim?
- Nieważne. Co to jakieś przesłuchanie?
- Niee…- przeciągnęła blondynka, lecz po chwili dodała - O! To zdjęcie podoba mi się najbardziej. Para siedząca na skałach, zachód słońca, oni patrzą sobie w oczy… Czyż to nie romantyczne?
- Co?! Co ty wygadujesz?
- Zobacz jakie piękne. – z szerokim uśmiechem pokazała jej zdjęcie.
- Usuń to.- mówiła szeptem trochę zmieszana brunetka.
- Możesz mi to najpierw wyjaśnić?
- Usuń to w tej chwili!- tym razem podniosła głos i rzuciła się w stronę przyjaciółki próbując zabrać jej aparat.
-Nie! Wywołam je, oprawię i powieszę na ścianie.
- Nie zrobisz tego!
- Zobaczymy… Dlaczego nie mówiłaś, że coś cię łączy z Szymonem?
- Bo nic mnie z nim nie łączy!
- Ale się całowaliście.
- To on chciał mnie pocałować, ale ja nie chciałam.
- Dlaczego?
- Powiem poetycko: ponieważ moje serce należy do innego.
- Taa… Szkoda, że on nic o tym nie wie.- po tej wypowiedzi Mika została 'napadnięta' poduszką przez przyjaciółkę- Ała!
- Ty wcale nie jesteś lepsza.
- Oj tam, oj tam. Ale wracając do Szymona, to uważaj na niego, wiesz jaki on jest. Typowy playboy.
- Dobrze. Nie mówmy już o nim. – brunetka zakończyła rozmowę i wyszła na balkon. Emilia podążyła za nią, chcąc poznać więcej szczegółów z tego spaceru, jednak kiedy tylko otworzyła usta, Laura od razu ją uciszyła. Zauważyła Szymona, który na tarasie rozmawiał z kolegą- Mikołajem- a że miały pokój na drugim piętrze wszystko było dobrze słychać.
- Laura jest fajna, ale chyba dam sobie z nią spokój.
- Szybko się poddajesz. To do ciebie niepodobne.
- Wiem, ale widzę, że ona naprawdę nie jest zainteresowana. A poza tym boję się, że jak będę naciskał to mogę dostać.
- Boisz się dziewczyny? Młodszej, słabszej, która nie mogłaby skrzywdzić muchy?
- Oj, zdziwiłbyś się.- wyrwało się Laurze, czym zdradziła swoją obecność.
Chłopcy od razu spojrzeli w ich kierunku. Emilia chcąc ratować sytuację wepchnęła Laurę do pokoju, chłopaków zaś zapewniła, że one wyszły tylko na chwilkę i nic nie słyszały, po czym sama wróciła do pokoju.
- Dupek.
- Przecież mówiłaś, że ci na nim nie zależy.
- No bo nie zależy, ale tak jakoś…
- Przykro ci się zrobiło jak to usłyszałaś.
- Tak jakby… Zresztą nieważne, idę wziąć prysznic.
- To ja pójdę do Zuzy obejrzeć jej zdjęcia.
Emilia wyszła na korytarz i ruszyła do pokoju koleżanki. Kiedy wracała z naprzeciwka szedł Szymon. Myślała, że ominie ją nie zwracając uwagi, lecz on uśmiechnął się, złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Szli przez pusty korytarz, aż w końcu chłopak otworzył jakieś drzwi, za którymi kryła się klatka schodowa. Zamknął je za sobą i podchodząc bliżej popchnął ją na ścianę.
- Co ty wyprawiasz?! – krzyknęła Emilia.
Jednak on nie odpowiedział, tylko uśmiechał się tajemniczo i przysuwał się coraz bliżej. Oparł dłonie o ścianę nad jej ramionami i chciał ją pocałować. Ich czoła się stykały, jego oczy wędrowały po jej ciele, nieco rozchylone usta zagryzał co chwilę, a dłonie zsuwały się coraz niżej. Blondynka dość zaskoczona sytuacją, nie wiedziała co robić, przerażonym wzrokiem wpatrywała się w jego twarz, przyległa do ściany, a nogi jej drżały. Kiedy przyciągnął ją jeszcze bliżej i był już blisko jej ust, jakby się ocknęła. Odepchnęła go z całej siły i użyła ciosu, którego kiedyś nauczyła ją Laura- kopnęła go w brzuch. Kiedy tamten pochylił się do przodu zadała kolejny cios, tym razem w twarz, po czym szybko wybiegła na korytarz. Wpadła do pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi i osunęła się na podłogę. Jej współlokatorka była jeszcze w łazience, ale kiedy usłyszała trzask wyszła i widząc przyjaciółkę na podłodze przestraszyła się. Emilia siedziała, obejmowała kolana, głośno oddychając ze łzami w oczach.
- Co się stało?
- Co za cholerny dupek…
- Widzę, że ktoś cie strasznie wkurzył skoro przeklinasz. Ale kto?
Emilia z  trudem opowiedziała Laurze całą historię. Brunetka była zszokowana tym co usłyszała, ale po chwili szok minął i już chciała iść wygarnąć ‘cholernemu dupkowi’  wszystko co o nim myśli, ale Emilia zatrzymała ją, ponieważ wiedziała w jaki sposób będzie chciała załatwić tę sytuację.
      Następnego dnia pobudkę mieli dość wcześnie. Gdy wszyscy zebrali się po śniadaniu przy autobusie na zbiórkę, wzrok każdego uczestnika był skierowany na Szymona, który próbował nie zwracać na siebie uwagi, jednak podbite oko nie mogło zostać niezauważone.
- Szymon, co ci się chłopie stało? –zapytał pan Tomasz.
- Miałem drobny wypadek, przewróciłem się. – tłumaczył się chłopak, cały czas zerkając w stronę Emilii.
- I co, upadłeś na oko? –Laura przerwała mu szyderczym tonem. Po tej wypowiedzi cała wycieczka wybuchła śmiechem.
- Nie, upadłem na kant łóżka. – chciał wyjść z twarzą z tej sytuacji.
- Szkoda, że ci tego oka nie wydłubało…- odpowiedziała wrednie Lori.
Emilia szturchnęła ją lekko łokciem, aby ta opanowała się nieco, lecz klasie nic więcej nie było potrzebne, dopowiedzieli sobie całą historię i od razu zaczęli buczeć. Pan Tomasz trochę się śmiał z tej sytuacji, ale zaraz kazał im przerwać przedstawienie i wsiadać do autobusu.
- Nie mamy czasu. Rzym na nas czeka. - tymi słowami zakończył 'szopkę', która właśnie miała miejsce przed autobusem.

*             *             *

5 dni później

Wydarzenie z wycieczki popsuło relacje między Laurą i Szymonem, nie mówiąc o Emilii, która nie chciała go już więcej widzieć i nie przyjmowała jego przeprosin. Cała wycieczka minęła całej trójce w dziwnej atmosferze. Na szczęście wrócili już do Warszawy. Emilia od kilku dni nie opuszczała swojego pokoju. Chciała zapomnieć o tej wycieczce, choć to miała być podróż, którą chciała zapamiętać- ostatnia klasa, ostatnia wycieczka w takim składzie. Laura przychodziła do niej codziennie i codziennie próbowała zachęcić przyjaciółkę do wyjścia, jednak ona nie chciała. Nie chciała go gdzieś spotkać.
- Już niedługo koniec roku…- pocieszała ją Laura.
- Na szczęście. – wtrąciła blondynka.
- I nie będziesz musiała go już spotykać.
- Mam nadzieję, bo ilekroć go widzę od razu przypomina mi się ta sytuacja, jego mina…
- A mówiłaś rodzicom?
- Nie i nie zamierzam.
- Uważam, że powinnaś.
- Ale nic strasznego się nie stało, przecież to miał być tylko pocałunek. Chyba… Tylko, że wybrał nieodpowiedni sposób i nieodpowiednią osobę.
- Dobrze, jak uważasz… Skończmy ten temat. Porozmawiajmy lepiej o jakimś przyjemniejszym temacie, na przykład o naszych wakacjach…;D

_______________________________________________________________________________

Kolejny rozdział za nami!
Byłybyśmy wdzięczne, gdybyście po przeczytaniu naszego opowiadania komentowały je oraz wyrażały swoje opinie. Krytykę też przyjmujemy z otwartymi ramionami, więc nie krępujcie się, śmiało oceniajcie ;)
P.S. Jeżeli chcecie być informowane o następnych rozdziałach, obserwujcie nas na TT, oczywiście follow back gwarantowany ;)
Link do naszego twittera ;) ----> https://twitter.com/#!/Mika_Lori

niedziela, 6 maja 2012

Rozdział II


25 Maja 2012


Nadszedł wielki dzień. Dzień konkursu Emilii i dzień walki Laury. Blondynka była już w Pałacu Kultury, gdzie miała odbyć się wystawa i ogłoszenie wyników, natomiast brunetka jechała z rodzicami do swojej szkoły teakwendo. Była zdenerwowana, gdy nagle do jej uszu dobiegł znajomy dźwięk szumu, mewy i nagle gitary. Od razu na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a jej rodzice wymienili się znaczącymi spojrzeniami- wiedzieli co teraz nastąpi. Zaczęła śpiewać na cały samochód, a w połowie refrenu przez myśl przeszło jej pytanie czy jej przyjaciółka robi teraz to samo. I nie pomyliła się. Mika w tym samym czasie co Lori usłyszała ulubioną piosenkę i też zaczęła śpiewać, tylko trochę ciszej, ponieważ ją otaczali nieznajomi ludzie. Stała właśnie na Sali z wystawą, przy swoim zdjęciu, stres powoli ustępował. Chwilę przed solówką Harrego zobaczyła, że jury zbliża się w jej stronę. Wstrzymała oddech i z napięciem obserwowała ich ruchy, a oni popatrzyli, uśmiechnęli się pod nosem i poszli dalej. Mika wypuściła powietrze i nie wiedziała co myśleć o tym uśmiechu: czy to dobry znak czy wręcz przeciwnie. W czasie gdy sędziowie poszli na obrady blondynka postanowiła, że obejrzy prace swoich ‘rywali’ i z każdym kolejnym zdjęciem czuła coraz większy strach, bo nie była pewna czy jej fotografia jest aż tak dobra by pokonać innych, ponieważ większość prac była naprawdę świetna. Po kilku minutach usłyszała w głośnikach głos przewodniczącego, który miał za chwilę ogłosić wyniki. Podbiegła do rodziców, którzy nadal stali przy jej pracy, przytuliła się do mamy, zacisnęła kciuki i zamknęła oczy.
- Trzecie miejsce zajmuje…
- To nie ja, więc lepiej być nie może, mogę pożegnać się z tą nagrodą.
- Emilia, nie bądź taką pesymistką, może będzie drugie. –pocieszał ją tata.
- Drugie miejsce należy do…
- Też nie ja, no to super- mówi z uśmiechem przez łzy- to możemy już wyjść.
- A pierwsze miejsce zdobywa Emilia Wojdat!
Zwyciężczyni stała zdezorientowana na środku sali i nie wiedziała co robić.
- Emilia, to ty! – ojciec popchnął ją w kierunku podium.
Mika weszła na scenę ze łzami w oczach i z zszokowaną miną, która po chwili zamienia się w promienny uśmiech, z którym odbiera puchar, dyplom oraz czek.
- Może kilka słów do mikrofonu?
- Chciałam tylko bardzo podziękować mojej modelce, której niestety tu nie ma. Nie spodziewałam się tej wygranej, jestem szczerze zaskoczona. Dziękuję bardzo. – skończyła szybko i od razu po zejściu ze sceny ruszyła do wyjścia, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy chcieli jej pogratulować. Już wcześniej umówiła się z rodzicami, że od razu po zakończeniu pojadą do Laury. Zbiegała po schodach- chciała tam być najszybciej jak się da, chciała zobaczyć chociaż samo zakończenie i jak najszybciej podzielić się wiadomością o wygranej z przyjaciółką.

*             *             *

Kiedy Emilia była w drodze do szkoły teakwendo, Laura była już pełni gotowa do walki, która miała się zacząć lada chwila. Stała z rodzicami w szatni, wkoło nich było wielu innych uczniów i rodziców oraz trener, który podchodził do każdego swojego podopiecznego i dawał ostatnie rady przed walką.
-Jak się czujesz? Stresujesz się? Nie warto, jesteś świetna, na pewno ci się uda. Jesteś najlepsza z tych wszystkich dzieciaków. – motywował Lori ojciec, który tak samo jak ona reagował w sytuacjach stresujących, włączał mu się słowotok.
- Nie tato, nie denerwuję się. Ten etap mam za sobą. Teraz chcę się skupić, więc idźcie już zająć miejsca na trybunach.
-A czy dla nas też się tam znajdą jakieś miejsca?
- Filip, Łucja? Co wy tu robicie?
-On mnie zmusił. Powiedział, że jak z nim nie pójdę to pójdzie sam, a to będzie niemiłe z mojej strony, bo w końcu to ja jestem twoją siostrą.- wytłumaczyła swoją obecność Łucja.
- Więc oto jest. Trochę nie w humorze, ale przyszła.- uzupełnił Filip. –Jestem z ciebie dumny, skarbie.
- Dobrze, dobrze. Ile to potrwa?
- Tak długo ile trzeba, a ty zostaniesz do końca. – skarcił ją chłopak i pociągnął w stronę trybun.
Laura miała teraz chwilę dla siebie, lecz zamiast myśleć o walce, rozmyślała nad tym co robiła teraz Emilia. Miała nadzieję, że wszystko poszło dobrze i obie będą mogły wieczorem świętować. Chwilę potem usłyszała głos trenera, który zapraszał wszystkich na salę. Zaczęło się jak zwykłe zajęcia, ale potem było losowanie kolejności. Laura miała być piąta spośród dwudziestu uczestników. Podczas pierwszych dwóch walk ćwiczyła ruchy, następne spędziła na przyglądaniu się technice innych zawodników. W końcu nadeszła jej kolej. Kiedy stała już na macie kątem oka zauważyła ruch na trybunach. Zobaczyła Emilię z pucharem, uśmiechem na twarzy i zaciśniętymi kciukami. „ Czyli jej się udało. To teraz ja muszę się postarać…” Nie dokończyła myśli, ponieważ w tej chwili zabrzmiał gong oznaczający początek walki.

*             *             *

- Bardzo dobrze ci poszło. Jestem pod wrażeniem. – chwalił zawodniczkę trener chwilę po jej skończonej walce.
- Dziękuję, choć myślę, że mogłoby być lepiej.
- Może i mogło, ale i tak uważam, że było wspaniale. Teraz tylko musimy czekać na wyniki, choć jestem przekonany, że dostaniesz ten pas.
- Jak to się mówi; nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, bo nie mamy jeszcze pewności czy sędziom też się podobało i czy są tego samego zdania co trener.
- Oni tez byli pod wrażeniem, widziałem to po ich minach. Ale koniec o tym, teraz idź odpoczywać.
- Byłaś świetna. Naprawdę. Wstydzę się wchodzić tam po tobie. – tym razem chwalił ją kolega, którego spotkała przy wejściu do szatni.
- Nie przesadzaj, nie było aż tak wspaniale, żebyś ty się musiał obawiać.
- Rzeczywiście. Bardziej powinni się bać ci, którzy będą mieli czelność zaczepić cię na ciemnej ulicy. – droczył się z nią Szymon.
- Jestem grzeczną dziewczynką i nie chodzę nocą po mieście. – odpowiedziała mu tym samym.
- Żałuj, bo jest naprawdę ładnie. Możesz się o tym przekonać, jeśli chcesz.
- Co proponujesz?
- Spacer. Dziś wieczorem. Wpadłbym po ciebie.
- Zastanowię się nad tą propozycją.
- To jak zdecydujesz, to daj znać. –powiedział i odszedł w kierunku swojej szafki.
Laura natomiast została przy swojej i myślała o tym co przed chwilą się wydarzyło. Była zaskoczona i nie wiedziała co o tym sądzić. Na tym rozmyślaniu minęły jej wszystkie walki. Ludzie wchodzili i wychodzili z szatni, a ona siedziała i myślała. „Powinnam się zgodzić czy raczej nie? To trochę dziwne, że mnie zaprosił, ale miłe. Nie wiem, nie wiem… Muszę się poradzić Miki, ale czy ona w ogóle powinna o tym wiedzieć? ” Tych rozmyślań też nie mogła dokończyć, ponieważ trener wygonił wszystkich z szatni. Zaraz miało się okazać kto ‘zdał’.

*             *             *

- Mówiłem, że to oczywiste, że dostaniesz ten pas.
- To było do przewidzenia, w końcu jesteś najlepsza.
Laura stała wśród bliskich ze starym pasem w jednej ręce, dyplomem w drugiej i nowym pasem zawiązanym w pasie. Wszyscy składali jej gratulacje i bardzo się z tego cieszyła, ale była też zadowolona kiedy w końcu mogła porozmawiać z przyjaciółką na osobności.
- Gratuluję wygranej w konkursie. – przytuliła Mikę.
- Gratuluję zdobycia pasa. – odpowiedziała ta odwzajemniając uścisk. – Masz jakieś plany na wieczór bo pomyślałam, że możemy pójść to gdzieś uczcić.
- Yyy… To znaczy… Szymon mnie zaprosił na spacer.
- Wow. No proszę, proszę…
- Ale jeszcze się nie zgodziłam… Bo nie wiem czy to dobry pomysł- odpowiedziała na niezadane jeszcze pytanie-  Bo nie wiem czy tego chcę, bo…
- Dziewczyny- tym razem przerwał jej Filip- wasi rodzice postanowili, że musimy uczcić te sukcesy i pójdziemy na kolację. Co wy na to?
- No to nici z randki.- zauważyła blondynka.
- Jakiej randki? – zapytał zaskoczony Filip.
- Nieważne. – ucięła Lori- Muszę jeszcze tylko z kimś porozmawiać, przebrać się i możemy iść.
- Dobrze. To my będziemy czekać przy wyjściu. – i odeszli.
Potem przy kolacji Filip próbował jeszcze poruszać temat ‘randki’, ale Laura szybko ucinała jego wypowiedzi, a Emilia uśmiechała się tylko tajemniczo pod nosem. Poza tymi momentami wszyscy bawili się dobrze, nawet Łucja, która piątkowy wieczór zamierzała spędzić nieco inaczej.