Nareszcie nadszedł ten piękny dzień - zakończenie roku szkolnego. Świadectwa zostały już rozdane, ale nikt jeszcze nie poszedł do domu. Wszyscy stali w kilku grupkach i rozmawiali, zdawali sobie sprawę, że większości z tam obecnych nie zobaczą przez najbliższe kilka lat, a może nawet już nigdy. Najczęstszym tematem rozmów było wymarzone liceum lub wakacyjne plany. Dziewczyny tworzyły grupę, która rozmawiała na ten drugi temat, ponieważ o miejsca w swoich upragnionych liceach nie musiały się martwić. Dobre wyniki z egzaminów oraz oceny na świadectwie sprawiły, że przyjaciółki nie musiały się obawiać o dostanie do dobrej szkoły. Dlatego właśnie rozmawiały z koleżankami o wakacjach. Większość z nich wybrało obozy, kilka wybierało się gdzieś z rodzicami, tylko Mika i Lori nie miały sprecyzowanych planów.
- A gdzie wy się wybieracie? - dopytywała Zuza.
- My... Jeszcze dokładnie nie wiemy. - powiedziały razem przyjaciółki.
- Chciałyśmy ruszyć na podbój Londynu, jednak rodzice nie są przekonani co do tego pomysłu. - dodała Laura.
- Dlaczego?
- Uważają, że jesteśmy za mało odpowiedzialne. - wytłumaczyła Emila.
- Nie wierzą w was... - wtrąciła inna koleżanka.
- Więc jeśli nie Londyn to co? - znowu dopytywała Zuza.
- Tego jeszcze nie wiemy, bo nadal wierzymy, że jednak zmienią zdanie...
- Warto mieć marzenia i uśmiechem... - zaczęła nucić Mika, przez co Laura spiorunowała ją wzrokiem.
- Pojedziemy do Londynu! Zobaczysz, musimy. - mówiła do blondynki, choć to bardziej siebie chciała przekonać tymi słowami.
W tym momencie telefon brunetki "przemówił" - Vas happenin' - na co obie od razu zareagowały śmiechem. Laura ze zdziwioną miną odczytała sms'a i zwróciła się do Emili:
- Mika, to dziwne, ale moja mama właśnie napisała, że czekają na nas u mnie w domu.
- Na nas? Czyli na mnie i na ciebie? Moi i twoi rodzice?
- Tak, tak napisała mama.
- Może chcą wam powiedzieć, że lecicie do Londynu - zaśmiała się Zuza.
- Wątpię... - odparła sceptycznie Laura i poszła za Emilą, która szła już w stronę przystanku autobusowego.
* * *
W drodze do monu obie zastanawiały się o co może chodzić, siedziały zadumane aż w końcu Emilię "olśniło":
- Ty... Ja chyba wiem co jest grane. - zaczęła z przerażeniem na twarzy.
Laura spojrzała na nią zdezorientowanym wzrokiem.
- Ja ci tego nie mówiłam, bo myślałam, że to mało ważne, ale ostatnio jak szukałam czegoś na biurku mojego taty znalazłam broszurę reklamującą obóz przetrwania w górach. Las, dzika przyroda, ROBAKI i ty - sam na sam z tym wszystkim - Emila aż wzdrygnęła na samą myśl o tym.
- To faktycznie podejrzane. Gdyby mój tata miał coś takiego na biórku to bym się nie zdziwiła, ale twój?
- No właśnie... - westchnęła Emila, a potem dodała z przerażeniem - ale ja nie chcę jechać do lasu. Przecież ja sobie tam nie poradzę, no gdzie, ja?! Ty to dasz jakoś radę, ale ja tam zginę!
- Nie lamentuj! Może być fajnie. - odpowiedziała z uśmiechem brunetka.
Z chwilą kiedy wypowiedziała te słowa, twarz Emili z przerażonej zmieniła się w wściekłą.
- O, nasz przystanek! Wysiadamy! - Laura chcąc uniknąć gniewu przyjaciółki wybiegła z autobusu.
Chwilę potem stały już pod domem Laury.
- Jak gdyby nigdy, nic Mika.
- Jak gdyby nigdy, nic... - powtórzyła po niej blondynka.
Wzięły głęboki oddech i przekroczyły próg domu Laury. Weszły do salonu niepewnym krokiem, gdzie czekali na nie rodzice.
- Nareszcie jesteście! - z uśmiechem przywitała je pani Marta - mama Laury.
- Podobno nie macie planów na wakacje - wtrącił pan Krzysztof - tata Emili - więc mamy dla was niespodziankę... - nie dane było mu dokończyć, gdyż Mika nie wytrzymała napięcia i wybuchła:
- Tato ja nie chcę tam jechać! Już wolę całe wakacje spędzić w Warszawie.
Dość zaskoczeni rodzice popatrzyli zdziwionym wzrokiem na córki.
- Ale myśleliśmy, że zawsze chciałyście polecieć do Londynu. - zauważył pan Janusz - tata Laury.
- To było wasze marzenie. - dodała pani Alicja - mama Emili.
Laura pierwsza oprzytomniała po tych słowach i jeszcze bardziej zszokowana krzyknęła:
- Co?! Londyn? Jaki Londyn?!
- To w lesie są londyny? - palnęła głupio Emila.
- Czy ty się dobrze córciu czujesz? - zaśmiała się pani Alicja.
- Mika, co ty wygadujesz?! Chodzi o Londyn, Londyn, Milkshake City, Nando's, London Eye, One Direction i te sprawy - Laura spojrzała na rodziców "wielkimi oczyma" - One Direction!!! - krzyknęła.
- A te jak zwykle o jednym. - przewróciła oczami pania Marta.
- O matko, ale wy serio? Chcecie nas wysłać do Londynu? - dopytywała Laura.
- Tak, i to na CAAŁŁEE wakacje. - podkreślił pan Janusz.
- Wiecie dziewczynki, wasze dobre wyniki oraz oceny trzeba czymś nagrodzić. - odezwała się mama Miki.
Przyjaciółki nie posiadały się ze szczęścia, ich największe marzenia miały ujrzeć światło dzienne, wejść w realia. Być może, to w te wakacje mogły mieć szansę poznania ich ulubionego zespołu, poznania jakiejś części ich życia.
- O rany, Mikuś, będziemy w Londynie! I to razem, we dwie, jak w naszych...
- Twoich, Laura, twoich. - przerwała jej blondynka ze śmiechem.
- Okej, niech ci będzie, moich snach, ale ważne, że we dwie... - Laura przytuliła przyjaciółkę.
- Tu macie bilety. Lecicie za pięć dni. - pan Janusz wstał z kanapy i szedł w stronę tulących się dziewczyn. Lecz, gdy tylko Laura usłyszała słowo "bilety", zaraz odskoczyła od przyjaciółki, podbiegła do taty i wyrwała mu je. Dziewczyny z niepohamowaną euforią zaczęły skakać i przekrzykiwać się - jedna przez drugą.
- A co będzie jak powiemy im o mieszkaniu? - zapytała retorycznie pani Alicja.
- M-m-mieszkanie? - zapytała z niedowierzaniem Mika.
- Oj Alu, nie wprowadzaj je w błąd - zaśmiała się pani Marta - przecież to nie jest mieszkanie, tylko taka jakby mniejsza willa.
Dziewczyny nie wiedziały, czy mają się śmiać, czy może płakać. Lecz zdecydowały się na tę drugą opcję, z tym, że były to łzy szczęścia. Gdy tylko troszkę emocje opadły, Laura zapytała:
- Ale jaka willa?
- Willa wujka Michała. On się wyprowadził do L.A. a dom w Londynie stoi pusty, więc... - pan Janusz z kieszeni spodni wyjął pęczek kluczy. Laura nie wiele myśląc w tym momencie, wręcz rzuciła w blondynkę biletami i złapała klucze.
- Ha! Ja mam klucze do naszej willi!
- Ale Kochanie, kluczy są dwa zestawy. - zaznaczyła pani Marta.
- To kto ma drugie?
- O nie... - wyszeptała Emila patrząc z przerażeniem na bilety, które trzymała w rękach. - Chyba wiem, kto ma drugie klucze...
- Kto? - zapytała szeptem, brunetka.
- Trzy bilety...
- Trzy bilety mają klucze? - zapytała skołowana Laura.
- Nie, trzy bilety do Londynu.
- A co, wy myślałyście, że puścimy dwie szesnastoletnie, nieodpowiedzialne dziewczyny na całe wakacje do Londynu, same? - zdziwił się pan Krzysztof.
- Yyyy... myy... - zaczęły - Ale to kto z nami... O nie... - ich wypowiedź przerwał hałas dobiegający z holu.
- Heeejjj! - usłyszały głos Łucji - siostry Laury.
Gdy się odwróciły, tuż za nimi stała wysoka brunetka w okularach przeciwsłonecznych, a obok niej stało pięć walizek.
Laura gwałtownie odwróciła się do rodziców.
- Ale tato, Łucja? Serio to musi być Łucja?
- Kochanie, ona jest twoją siostrą, odpowiedzialną siostrą i z wami pojedzie.
- Co?! - krzyknęły razem przyjaciółki.
- Ale mamo... - lamentowała Laura. Mika starała się nie odzywać, gdyż w sprawie Łucji nie miała co dyskutować, wtedy jej zdanie się nie liczyło.
- Oj, Laura... - w końcu wtrąciła się do tej pory milcząca blondynka - ważne, że to Londyn.
- Emilka ma rację, a Łucja i tak z wami pojedzie, to już ustalone. - oznajmiła stanowczo pani Alicja.
- Zobaczycie, będzie fajnie - powiedziała Łucja podchodząc do dziewczyn - Będziemy się świetnie bawić. - dodała, a na jej twarzy pojawił się "doklejony" uśmiech.
Dziewczynom pomysł o zabraniu Łucji się nie podobał, ponieważ ją znały i wiedziały, że te wakacje spędzą pod rządami zawsze perfekcyjnej, starszej siostry. Lecz z drugiej strony to miały być całe wakacje w Londynie. Tyle do zwiedzenia, zobaczenia, poznania... Właśnie, poznania, mogły ich spotkać, zaprzyjaźnić się z nimi, albo coś więcej...
________________________________________________________________________________
Czwarty rozdział jest, przepraszamy, że tak późno, ale wypadło nam parę spraw i blog zszedł na dalszy plan. A i prosimy po przeczytaniu o dodawanie komentarzy.
Następny rozdział niedługo, jak będzie minimum 5 komentarzy ;)
P.S. Jeżeli chcecie być informowane o następnych rozdziałach śledźcie nas na TT
https://twitter.com/#!/Mika_Lori ;)
- Nareszcie jesteście! - z uśmiechem przywitała je pani Marta - mama Laury.
- Podobno nie macie planów na wakacje - wtrącił pan Krzysztof - tata Emili - więc mamy dla was niespodziankę... - nie dane było mu dokończyć, gdyż Mika nie wytrzymała napięcia i wybuchła:
- Tato ja nie chcę tam jechać! Już wolę całe wakacje spędzić w Warszawie.
Dość zaskoczeni rodzice popatrzyli zdziwionym wzrokiem na córki.
- Ale myśleliśmy, że zawsze chciałyście polecieć do Londynu. - zauważył pan Janusz - tata Laury.
- To było wasze marzenie. - dodała pani Alicja - mama Emili.
Laura pierwsza oprzytomniała po tych słowach i jeszcze bardziej zszokowana krzyknęła:
- Co?! Londyn? Jaki Londyn?!
- To w lesie są londyny? - palnęła głupio Emila.
- Czy ty się dobrze córciu czujesz? - zaśmiała się pani Alicja.
- Mika, co ty wygadujesz?! Chodzi o Londyn, Londyn, Milkshake City, Nando's, London Eye, One Direction i te sprawy - Laura spojrzała na rodziców "wielkimi oczyma" - One Direction!!! - krzyknęła.
- A te jak zwykle o jednym. - przewróciła oczami pania Marta.
- O matko, ale wy serio? Chcecie nas wysłać do Londynu? - dopytywała Laura.
- Tak, i to na CAAŁŁEE wakacje. - podkreślił pan Janusz.
- Wiecie dziewczynki, wasze dobre wyniki oraz oceny trzeba czymś nagrodzić. - odezwała się mama Miki.
Przyjaciółki nie posiadały się ze szczęścia, ich największe marzenia miały ujrzeć światło dzienne, wejść w realia. Być może, to w te wakacje mogły mieć szansę poznania ich ulubionego zespołu, poznania jakiejś części ich życia.
- O rany, Mikuś, będziemy w Londynie! I to razem, we dwie, jak w naszych...
- Twoich, Laura, twoich. - przerwała jej blondynka ze śmiechem.
- Okej, niech ci będzie, moich snach, ale ważne, że we dwie... - Laura przytuliła przyjaciółkę.
- Tu macie bilety. Lecicie za pięć dni. - pan Janusz wstał z kanapy i szedł w stronę tulących się dziewczyn. Lecz, gdy tylko Laura usłyszała słowo "bilety", zaraz odskoczyła od przyjaciółki, podbiegła do taty i wyrwała mu je. Dziewczyny z niepohamowaną euforią zaczęły skakać i przekrzykiwać się - jedna przez drugą.
- A co będzie jak powiemy im o mieszkaniu? - zapytała retorycznie pani Alicja.
- M-m-mieszkanie? - zapytała z niedowierzaniem Mika.
- Oj Alu, nie wprowadzaj je w błąd - zaśmiała się pani Marta - przecież to nie jest mieszkanie, tylko taka jakby mniejsza willa.
Dziewczyny nie wiedziały, czy mają się śmiać, czy może płakać. Lecz zdecydowały się na tę drugą opcję, z tym, że były to łzy szczęścia. Gdy tylko troszkę emocje opadły, Laura zapytała:
- Ale jaka willa?
- Willa wujka Michała. On się wyprowadził do L.A. a dom w Londynie stoi pusty, więc... - pan Janusz z kieszeni spodni wyjął pęczek kluczy. Laura nie wiele myśląc w tym momencie, wręcz rzuciła w blondynkę biletami i złapała klucze.
- Ha! Ja mam klucze do naszej willi!
- Ale Kochanie, kluczy są dwa zestawy. - zaznaczyła pani Marta.
- To kto ma drugie?
- O nie... - wyszeptała Emila patrząc z przerażeniem na bilety, które trzymała w rękach. - Chyba wiem, kto ma drugie klucze...
- Kto? - zapytała szeptem, brunetka.
- Trzy bilety...
- Trzy bilety mają klucze? - zapytała skołowana Laura.
- Nie, trzy bilety do Londynu.
- A co, wy myślałyście, że puścimy dwie szesnastoletnie, nieodpowiedzialne dziewczyny na całe wakacje do Londynu, same? - zdziwił się pan Krzysztof.
- Yyyy... myy... - zaczęły - Ale to kto z nami... O nie... - ich wypowiedź przerwał hałas dobiegający z holu.
- Heeejjj! - usłyszały głos Łucji - siostry Laury.
Gdy się odwróciły, tuż za nimi stała wysoka brunetka w okularach przeciwsłonecznych, a obok niej stało pięć walizek.
Laura gwałtownie odwróciła się do rodziców.
- Ale tato, Łucja? Serio to musi być Łucja?
- Kochanie, ona jest twoją siostrą, odpowiedzialną siostrą i z wami pojedzie.
- Co?! - krzyknęły razem przyjaciółki.
- Ale mamo... - lamentowała Laura. Mika starała się nie odzywać, gdyż w sprawie Łucji nie miała co dyskutować, wtedy jej zdanie się nie liczyło.
- Oj, Laura... - w końcu wtrąciła się do tej pory milcząca blondynka - ważne, że to Londyn.
- Emilka ma rację, a Łucja i tak z wami pojedzie, to już ustalone. - oznajmiła stanowczo pani Alicja.
- Zobaczycie, będzie fajnie - powiedziała Łucja podchodząc do dziewczyn - Będziemy się świetnie bawić. - dodała, a na jej twarzy pojawił się "doklejony" uśmiech.
Dziewczynom pomysł o zabraniu Łucji się nie podobał, ponieważ ją znały i wiedziały, że te wakacje spędzą pod rządami zawsze perfekcyjnej, starszej siostry. Lecz z drugiej strony to miały być całe wakacje w Londynie. Tyle do zwiedzenia, zobaczenia, poznania... Właśnie, poznania, mogły ich spotkać, zaprzyjaźnić się z nimi, albo coś więcej...
________________________________________________________________________________
Czwarty rozdział jest, przepraszamy, że tak późno, ale wypadło nam parę spraw i blog zszedł na dalszy plan. A i prosimy po przeczytaniu o dodawanie komentarzy.
Następny rozdział niedługo, jak będzie minimum 5 komentarzy ;)
P.S. Jeżeli chcecie być informowane o następnych rozdziałach śledźcie nas na TT
https://twitter.com/#!/Mika_Lori ;)